wtorek, 13 stycznia 2009

Szkolenie


Pojechaliśmy na szkolenie wolontariuszy. O dwa miesiące za późno bo na „arrival training” ale co tam. Turecka Narodowa Agencja zrobiła nam niespodziankę i spotkaliśmy się w ekskluzywnym hotelu nad morzem, niedaleko Izmiru. Oto link dla tych, którym przydały by się wakacje choćby wirtualne: http://www.surmelihotels.com/ Oczywiście nie reklamuje tej placówki, ale na długie styczniowe wieczory polecam basen, saunę, łaźnię turecką i ogromne różnorodne posiłki. Wszystko w doborowym towarzystwie ludzi z całego świata (o zgrozo z przewagą Francuzów :)).

Ale od początku. Z podróżniczym sprytem wyjechaliśmy z Gaziantep dwa dni wcześniej. Turecka Narodowa Agencja zafundowała nam samolot, bo podróż autobusem zajęłaby 24 godziny. Wylądowaliśmy w Izmirze. Północny zachód Turcji, z plaży można pomachać Grecji. Najsłynniejsze chyba turystyczne miasto i jedne z pięciu największych w tym kraju. Okropne, pełne wielkich hoteli z lat 70. Nie podobało nam się, ale i tak zatrzymaliśmy się na typowe, tureckie wróżby królika, (Mania ma świetlaną przyszłość przed sobą) co pozwoliło jej odkryć nowe pokłady wrażliwości.






Nie zastanawiając się długo wsiedliśmy w autobus do Cesme (Czeszme). Najbardziej wysunięty cypel na zachód. Turystyczne, ale urocze, piękne i gorące. W tym mieście jest wszystko. Palmy, port, drobne sklepiki z biżuterią i dywanami no i zamek do zwiedzania.
Spacery po wąskich uliczkach do późnej nocy i nawet kąpiel - niezaplanowana...



...po prostu plum ze skały..




Trudno mówić o tym miasteczku. To inna Turcja, czysta, poukładana, z angielskim w każdym sklepie i cena każdego produktu. Każdy kraj ma takie miejsce. Stworzone żeby odpoczywać. Zrozumieliśmy to od razu i zaakceptowaliśmy. Jakie więc było nasze zdziwienie gdy spotkaliśmy studentkę turystyki mieszkającą w Cesme właśnie. To tu jest uniwersytet?? Cały kierunek studiów specjalizujący się w swoim regionie. Brawo. Godna napomknięcia była również wizyta w sklepie z biżuterią. 45minut wybierania, dyskutowania i nabierania sympatii dla lokalnego artysty. Może na nas nie zarobi ale fajnie sie gada.
Śniadanko w europejskim stylu (ale jeszcze nie w Starbucksie) i autostop (jakże tęskniliśmy za tym). Spieraliśmy się czy to już autostop, gdy samochód podwozi Cię zanim zdążysz zdjąć na drodze plecak i wystawić rękę do machania? (potem na szkoleniu wytłumaczono nam, że w Turcji autostop jest zabroniony i niebezpieczny :))

Na szkoleniu okazało się, że wolontariusze to także poważni ludzie, a projekty może być ciekawą intensywną pracą. Wielkie przyjaźnie, nowe pomysły i plany na Turcję.

Powrót samolotem pozwolił nam powrócić do bliższych nam tematów. Nareszcie znów w domu. Właściwa aura, odpowiedniejsza temperatura i pogoda na tę porę roku. Ale i tak ciągle bujamy w obłokach...

4 komentarze:

Agata Wielgołaska pisze...

no prosze prosze, bylismy chyba w tym samym hotelu (zloty delfin?), ja co prawda na zlocie AISEC (to dopiero bylo cos, olbrzymi hotel pekal w szwach). z Cesme pamietam tylko blekitne morze, blekitne niebo i jedna kawiarnie (urocza, ale cholernie droga)
w Izmirze jeszcze nie bylam, planuje od dawna. ale zniechecacie jak widze? (a miasto tak ladnie wyglada w przewodniku.. chlip)

Agata Wielgołaska pisze...

ps. dlaczego niby mielibysmy byc w tym samym hotelu..sami piszecie, ze jest ich mnostwo. widze, ze musze napic sie kawy:)

なな pisze...

:))) Zadjęcia piękne, zazdroszczę Filipowi kąpieli i cudownych króliczków w Maninych rękach :)

Agata | tur-tur.pl pisze...

mam coraz wieksza ochote na zachodnie wybrzeze, na ktorym nigdy nie bylam, poza 12 godzinna wizyta w Marmaris...
dzieki :)
pozdrawiam

O nas