poniedziałek, 30 marca 2009

Akturalizacje

Moi drodzy jesteśmy już w domu. W aparacie nieprzegladniete jakies 600 zdjec. W głowie i w sercu tysiąc opowieści i tematów.

Dla cierpliwych i zainteresowanych mam wiadomość, że jest jeszcze pare spraw i podróży do opowiedzenia. Mimo, że już z domu, to w ciągu miesiąca pojawi się jeszcze pare postów. M.in. poruszona zostanie sprawa kurdyjska.

Pozdrawiam..

sobota, 28 marca 2009

Pozegnanie



Dzis moj ostatni dzien w Turcji. O 17.25 wsiadam do samolotu. Zegnam sie ze Stambulu, Antep zostawilam za soba juz tydzien temu. Do Turcji wroce kiedys na pewno, tymczasem po cichu planuje nastepna podroz. Jesli sie uda, to na pewno bedzie tez nowy blog.
Wszystkim czytajcym i ogladajacym dziekuje. Do zobaczenia :)

czwartek, 26 marca 2009

Zielone morze

Jezioro Beysehir ma 640 km kw. powierzchni. Lezy 80 km na zachod od Konyi i jest pierwszym, od wschodu, rozpoczynajacym Kraine Wielkich Jezior. Josephine, z ktora podrozowalam caly czas mowila: 'This sea is so amazing'. To rzeczywiscie prawie morze.





Wyspa czeka. Przyjezdzajcie. Warszawa - Istambul - samolot (ewntualnie z Krakowa przez Londyn lub Frankfurt): 2,5 godz. Lotnisko Ataturka - dworzec kolejowy Haydaparşa po stronie azjatyckiej - metro, a potem lodka: 1 godz. Istambul - Konya - pociag: 8 godz. Konya - Beysehir - autobus: 1,5 godz. Razem: 13 godz. Z pakowaniem i dojazdem na lotnisko liczac z zapasem mozecie tam byc jutro w poludnie.

poniedziałek, 23 marca 2009

Ostatnia podroz - Konya

Na poludniowy zachod od Ankary, oddzielona od morza pasmem gor lezy Konya - turecka stolica mistycyzmu. Nauczal tu mistrz Mewlana -glosil pokojowe idee i uwazal, ze najlepsza modlitwa jest spiew i taniec. Mala grupa jego wyznawcow przeksztacila sie w bractwo Derwiszy, a po smierci Mewlany w duzy zakon, wokol ktorego skupilo sie miasto. Dzis Konya, to, wbrew zapewnieniom przewodnika o konserwatyzmie, duze europejskie miasto z licznymi kawiarniami, bulwarem z licznymi sklepami, linia szybkiego tramwaju i nawet (sic!) McDonaldem. Jednak postac Mewlany nadal pelni wazna role a Zakon Derwiszy i ich ceremonia tanca jest wizytowka miasta.






Mielismy (ja i dwojka wolonatarıuszy: Josephine i Remi) szczescie, bo akurat w dniu naszego przyjazdu wieczorem odbywala sie otwarta dla wszystkich ceremonia tanca. Wszsytko dzialo sie w wielkim i nowoczesnym Mewlana Kultur Merkezi. Piekna, okragla sala byla pelna i, co najwazniejsze, nie zapelniali jej turysci, a miejscowi.
Ceremonia zaczyna sie od spiewu. Powoli pojawiaja sie, jeden za drugim, zakonnicy, w bardzo charakterystycznych bialych strojach, i w milczeniu zajmuja swoje miejsca. Na znak mistrza podchodza do niego po kolei i po otrzymaniu blogoslawienstwa zaczynaja wirowac. Nie jest to zwykle obarcanie sie, tancza w transie, z zamknietymi oczami i charakterystycznie uniesionymi ramionami - jedna dlon skierowana jest ku ziemi a druga otwiera sie na niebo. Na koncu okragla sala pelna jest wirujacych bialych postaci.


.

.

środa, 18 marca 2009

Ładny obraz











Bez opisu, po wycieczce do muzeum w Ankarze.

Krajobraz wyborów




Zblizaja sie wybory do samorzadów lokalnych w Turcji. Ale o polityce tylko czesciowo. Raczej o krajobrazie wyborow.
Kampania trwa juz od dobrego miesiaca albo i dluzej. A jak wyglada?

Wielkie autobusy wyklejone wasatymi kandydatami puszczajace glosna muzyke ludowa przemierzaja ulice miast i miasteczek trabiac na kazdym skrzyzowaniu. Kampania to jednak przedewszystim choragiewki (czy raczej suszace sie na sznurkach chusteczki). Istambul wporst ugina sie od nich. Nad ulicami rozciagaja sie setkami kilometrow. Tworza zwarta siec okalajaca cala metropolie.
Im blizej wyborow tym kierowcy i przechodnie daja sie uniesc politycznym sympatia i daja znac o swoich sympatiach.. trabiac na kazdym rogu :)



Z tego co wiem, mlodzież niechetnie przystepuje do wyborow. Nie wierzą w politykę i w jej uczciwosc. Brak im alternatywy dla kandydatow. Trodno im sie dziwic. W historii kraju, jeszcze niecale 30 lat temu zaangarzowanie studentow w polityke skonczylo sie powaznymi represjami, aresztowaniami, wiezieniem i smiercia. Po wydarzeniach w latach osiemdziesiatych, wola trzymac sie od polityki z daleka. Link dla zainteresowanych.

Tymczasem przejezdny nie jest w stanie odroznic ulic, ktore teraz wygladaja jak sale karnawalowe. Pozostaje nam przyzwyczaic sie do tego krajobrazu tureckiego. W Stambule zdominowanym przez powiewajace chusteczki i taksowki.

sobota, 14 marca 2009

Ankara stolica



Ankara jest daleko od wszystkiego. Ktos ladnie powiedzial, że Ankara jest dobra do mieszkania ale nie dobra do odwiedzania (zupelnie odwrotnie mowi sie o Stambule). Znajomi zdiwili się, że przyszlo mi do glowy tu przyjezdzac.
Prawda jest taka, że Ankara to wielkie miasto z ogromnymi ulicami, malutkim starym miestem i skromnym zameczkiem ale za to z mauzoleum Ataturka (temat na osobnego posta). To Europa w samym srodku Anatolii. Nowoczesne budynki, nowoczesne sklepy, nowoczesni modni ludzie. Centrum miasta to skrzyzowanie w dzielnicy Kizilay [czyt. Kyzylaj] gdzie przecinaja sie dwie linie matra. I to wszystko. Turcy smieja sie z tych dwóch niezadlugich tras kolejki podziemnej, ale Polacy a szczególnie Warszawiacy nie widzą w tym nic smiesznego.



Mi bardzo sie Ankara podobala. Atmosfera w niej przypomina Warszawe tuz przed swietami. Duze, kolorowe, zabiegane miasto ale wesole i serdeczne. Miasto z wygladu bardzo swieckie. Minarety giną gdzies wsrod drapaczy chmur a spiew Imamów wsrod miejskiego zgielku. Natomiast w podziemiach metra w odpowiedniej porze, cztery razy dziennie, z glosnikow w suficie rozchodzi sie dzwiek modlitwy.

Inna sprawa, ze po Gaziantep, oraz po Syrii bylo bardzo milo pojsc do najnormalniejszej knajpy.








Podróż z Ankary




Powoli zbliżam się do opowieci o stolicy. Bo jak wiadomo wszystkie drogi prowadza do Ankary. Dla rownowagi dodam, ze wszystkie loty prowadza przez Istambul (dygresja: jesli chcesz poleciec z miasta na polodniu Turcji do innego miasta na polodniu to mozesz byc pewien, ze miedzyladowanie bedzie w Stambule). Ja jednak wybralem sie do Stolicy Imperium autobusem a w dalsza drogę pociagiem. Jako, ze o autobusach bylo to dwa slowa o pociagach. Sa one malo popularne i bardzo wolne. Im bardziej sa niepopularne tym bardziej turcy opowiadaja o nich straszne historie. Tymczasem po doswiadczeniach z polska koleja podroz w wagonie bezprzedzialowym byla bardzo przyjemna. Tym bardziej, ze cena jest o polowe tansza niz z autobus (a podroz polowe dlozsza). Kazda szyba pociagu ekspresowego opatrzona jest godlem narodowym. Dworce czyste, zadbane. Jesli tylko Ataturk mial na jakims przesiadke (a przypomne, że wódz sporo podróżowal) upamietnia to odpowiednia tablica. Ja pod drodze zwrócilem uwage na pomnik na wzgórzu. Zrobilo sie patriotycznie.


poniedziałek, 9 marca 2009

Pustynia

Kiedy otwiera sie mape Syrii, z lewej strony jest siatka drog, z prawek cienka linia Eufratu i trzy kropki - miasta, a posrodku - nic. Pustynia zaskakuje, przynajmniej mnie zaskoczyla. Gdziekolwiek spojrzec tylko zolto i barazowo. Slonce odbija sie od ziemi. Piasek. Nie ma sie gdzie schowac!



Inaczej ocenia sie odleglosci. Pagorek wydaje sie blisko, wiec ide. Po pieciu minutach marszu jest nadal w tym samym miejscu. Oczy pieka. Sila pustynnego zludzenia jest nieziemska. Od razu przypominaja mi sie opowiesci o zielonych oazach.



Posrodku tego wielkiego nic, stoja resztki starozytnego miasta Dura Europos, zbudowanego na polecenie Aleksandra Macedonskiego. Sciany zlewaja sie z piaskiem i nie wiadomo jakim cudem nadal stoja. Ale nawet posrod nich nie mozna sie schowac. Niebo nad pustynia jest niewarygodnie szerokie.




Wczoraj w Antep byla okropna, bardzo gesta mgla. Mgla okazala sie chmura otaczajaca miasto. Chmura okazala sie gestym wiatrem z Syrii, wynikiem wielkiej burzy piaskowej na pustyni. Piasek wscinal sie wszedzie. Wszytskie samochody stojace na ulicy pokryte sa gestym, brazowym kurzem. Krzesla w naszym salonie zmienily kolor, wystarczy, ze zostawilam na noc uchylone okno. Obudzilam sie z ukurzonymi wlosami. Pustynia dosiegnie cie wszedzie.



A moze by tak zostac pustelnikiem? Tylko najlepiej z drugim pustelnikiem...

piątek, 6 marca 2009

Zimowe morze

Wybrzeze syryjskie jest dosc krotkie i w przewodniku opisane jako malo ciekawe. Mimo, ze pogoda byla fatalna, moje buty byly mokre nieprzerwanie przez trzy dni (zakladalam na skarpetki torebki foliowe), a jedna z wichur prawie polamala mi parasol, to i tak bardzo mi sie podobalo. Ja po prostu uwielbiam morze.


Odwiedzilismy Tartus, nieduze portowe miasto z szerokim bulwarem z palmami. Trzy kilometry od brzegu znajduje sie wyspa Arward. Poplynelismy tam lodka, byly niesamowite chmury, morze szalalo, padal deszcz. Filip przez cala podroz dzielnie stal na pokladzie i wypatrywal brzegu a ja pierwszy raz w zyciu zrozumialam, co to jest choroba morska. Ale i tak bylo fajnie.


W Tartus spalismy w bardzo fajnym hotelu urzadzonym w starej kamiennicy. Wnetrze bardzo mi sie podobalo, wiec nie przejmowalam sie wlascicielka-czarownica i barkiem ogrzewania. Tartus to mile miasto, ale najfajniejsze sa w nim widoki na morze:



Wyspa Arward niestety jest troche zaniedbana, wszedzie smieci. Szkoda, bo mogloby byc naprawde ladnie. Maja fantastyczne baaardzo stare fenickie mury. Przez pare tysiecy lat opieraja sie wodzie, a fale wytworzyly niesamowite ksztalty.




środa, 4 marca 2009

HAMMAM


Pewnie niektorzy wiedza, ze odkad pierwszy raz poszedlem do Hammamu - Tureckiej Lazni stalem sie jej wielkim pasjonatem. To bylo jak pierwszy cukierek Werters Orginal od mojego dziadka. Wspaniale relaksujace przezycie. Od tamtej pory eksploruje Hammamy kiedy i gdzie tylko moge. Doswiadczenia byly rozne. W Gaziantep lazni do wyboru do koloru. Niektore piekne marmurowe w historycznych budynkach, inne przypominaly szalety na dworcu kolejowym. W Syrii bylem raz, w Aleppo, ale jak tylko moglem zagladalem do niemal kazdej napotkanej zrobic przynajmniej zdjecie.

Hammamy jako budynki wolnostojace wygladaja mniej wiecej tak jak na tych zdjeciach. Punktem centralnym jest duza sala z kopula i wypuklymi swietlikami. To w tej sali Mezczyzni polewaja sie woda, myja czy zalegaja na gorocych kamieniach. Sa tez budynki wcisniete miedzy bazary starego miasta w kamienicach etc. i szczerze powiem nie mam pojecia jak i gdzie to sie wszystko miesci. Nie udalo mi sie rowniez dowiedziec, jak w dzisiejszych czasach ogrzewa sie naprwade pokazne gorace sale.

Otwarte zwykle do poznych godzin nocnych, Hammamy sluzyly do utrzymania higieny w czasach kiedy kanalizacja byla zadkoscia, ale przedewszystkim do wieczornych spotkan. Jesli chciales sie zenic szedles ze swoim ojcem do Lazni i Tata dobijal targu z ojcem twojej (albo jego) wybranli. Turcy zartuja, ze to po to zeby przyszly tesc upewnil sie ze wszystko jest z Toba jak trzeba. Dzis laznia to tradycja.i miejsce spotkan starszego pokolenia. Szkoda, ze moi znajomi Turcy zupelnie tego nie czuja i baardzo sie dziwia mojej hammamowej pasji. Mlodych ludzi w lazni jak na lekarstwo.


Slawny Hammam w Aleppo (w ramoncie)


(Damaszek - nieczynny)

Osmanskie laznie roznia sie od arabskich, architektura, rozwiazaniami technicznymi i tradycja, ale nie bede sie na tym rozwodzil (bo nie znam sie:))

A co w srodku? Pierwsza zimna sala zawsze elegancka (na ile to mozliwe) gdzie sie przebiera, pije herbate, pali nargile i odpoczywa zawinietym w cala mase recznikow (kazdy do innej czesci ciala). Potem wchodzi sie do sali glownej gdzie centralnym miejscem jest duzy goracy kamien na ktorym mozna polezec i male marmurowe wanienki z kranikami. Jest bardzo cieplo ale przyjemnie. W Syrii widzialem tez parowa saune, ktora w porownaniu do glownej sali jest niemilosiernie goraca. Czasem mozna trafic na goracy basen w ktorym zanurzasz sie po glowe i relaksujesz. A wszystko po to aby wypocic wszystkie troski i zmiekczyc naskorek, ktory potem dokladnie sciera sie specjalna `myjka`. Od czola po posladki. Nastepnie masaz i mycie. Tradycyjne techniki mycia i masowania meskiego ciala to temat na osobnego posta. Masaz jest nieraz bardzo bolesny (szczegolnie jak jest sie taka chudzina jak ja).

Wbrew pierwszym skojarzeniom wielu osob wszystko utrzymane jest w bardzo aseksualnej i higienicznej atmosferze.

Ponizsze zdjecia pochodza z hammamu z Damaszku. Spacerujac po starej chszaescijanskiej dzielnicy pracownik Lazni wybiegl na ulice widzac ze sie przygladam, zaprosil do srodka i kazal robic sobie zdjecia :) Welcome in Syria.










Coz moge dodac. Jesli tylko macie okazje sprobowac to polecam. Czesto Hammamy maja otwarte godziny dla kobiet (przedpolodniowe) ale to juz nie to samo.

poniedziałek, 2 marca 2009

Wielki blekit

Na wschod od Aleppo, w polowie drogi do miasteczka Ar-Rakka, na drodze Eufratu postawiono tame. Woda rozlala sie szeeeroko i powstalo ogromne jezioro. Jest piekne. Zielone morze posrodku pustyni.








Nad tama, mimo ze cudownie, bylo zimno i deszczowo, prosto stamtad jechalismy do nastepnego miasta, ale mielismy male trudnosci z odczytaniem rozkladu jazdy na stacji busow:

Kobiece historie

Kraje arabskie maja to do siebie, ze sa nie bardzo europejskie. Czlowiek, nawet jesli gruntownie sie przygotuje i przeczyta przewodnik oraz pare innych ksiazek o kulturze i obyczajach, bywa ciagle zaskakiwany. Zwlaszcza, kiedy ten czlowiek jest kobieta. Okazuje sie, ze kupienie bardzo podstawowych, wydawaloby sie, srodkow higenicznych moze byc problematyczne ale i bardzo zabawne:

APTEKA 1
Za lada mlody pan
Ja: Salam alejkum.
Pan: Alejkum salam.
Ja: Do you have tampons?
Pan: What?
Ja: Tampons. OB? Tampax?
Pan: Aaaaaa...No. No, Syria no tampax.

APTEKA 2
Za lada trzech mlodych panow.
Ja: Salam alejkum. Do you have tampons? OB?
Pan1: /milczy i patrzy/
Pan2: /mowi cos po arabsku to Pana3 patrzac na mnie/
Ja: Tampax?
Pan1: yes, yes /po czym milczy i nie wykonuje zadnej czynnosci/
Pan2 i Pan3: /milcza, sa czerwoni i patrza na mnie/
Ja: So if you have it can you give me?
Pan1: /wskazujac reka na drzwi zaplecza/ english, english.
po paru minutach z zaplecza wychodzi Pan4
Pan4: Yes?
Ja: Do you have tampons?
Pan4: What...? AAAAA, no, no. No.

APTEKA 3
Za lada nikogo. Czekam, z zaplecza wychodzi gruby i stary pan. Rezygnuje i wychodze.

APTEKA 4
Za lada dwoch milych panow.
Ja: Salam alejkum. Do you have tampons?
Pan: Yes. But tampons for what?
Ja: For period.
Pan: But period of what?
Ja: /lekko skonfudowana/ you know..., for women period
Pan: Ok, but period of what?
Ja: /widzac kontem oka Filipa, ktory chce cos wytlumaczyc za pomoca gestow/ You know... when women have blood from...
Pan: Aaaa, no, we don't have.

niedziela, 1 marca 2009

Plac budowy

Ciagle o Aleppo. Moze dlatego, ze spedzilismy tam lwia czesc naszego syryjskiego pobytu, moze dlatego ze to naprawde niesamowite miasto.

Zwykle zwiedza sie bardzo stare meczety, historyczne budowle opisane w przewodniku. Tym razem odwiedzilismy miejsce zupelnie nowe. Wrecz jeszcze nie calkiem meczet.. po prostu plac budowy. Nıe potrzeba wiele wyobrazni zeby zdac sobie sprawe, ze jak tylko wszystko bedzie gotowe to nowy meczet stanie sie waznym i pieknym miejscem nie tylko dla wysnawcow İslamu. Biale kloce skalne i sciany, piekna architektura i zawierajacy dech w piersiach monumentalizm (znaomi architekci pewnie kpia z takiego opisu:))
Na placu bodowy a jakze spotkalismy rzezbiarzy, ktorzy poczestowali nas kawa z kardamonem. Mocna jak diabli. A wszystko w kilkucentymetrowym skalnym bialym pyle.
Na koniec wizyta na niedokonczone wierzy meczetu skad rozciaga sie wspaniala panorama na miasto.









O nas